Chirurgia plastyczna

pablo.grzybowski@gmail.com

pablo.grzybowski@gmail.com

Najlepsza na świecie woda lecznicza, pochodząca ze źródła „Malina” w Solcu-Zdroju, to solanka siarczkowo-bromkowo-jodkowo-borowa, która ma najwyższą, niespotykaną nigdzie indziej, zawartość aktywnych związków siarki – ok. 900 mg H2S/litr. Właśnie to powoduje, że woda ta, zgodnie z łacińską sentencją SPA – Sanus Per Aquam (zdrowy przez wodę), jest naturalnym źródłem zdrowia. Jest ona dostępna tylko w Malinowych Hotelach w Solcu-Zdroju i Świeradowie-Zdroju. 

Problem przebarwień, początkowo kojarzony głównie z Azjatkami poszukującymi sposobów wybielania skóry, stał się obecnie ogólnoświatowym wyzwaniem kosmetologii anti-aging. Specjaliści zyskali właśnie nowego sprzymierzeńca w walce z nieestetycznymi plamkami na skórze - kwas traneksamowy.

Powstawanie zmian hiperpigmentacyjnych to proces złożony. Może go wzmagać wiele czynników zewnętrznych – od promieniowania UV, po zażywane leki. Nie zależy on więc od samych predyspozycji genetycznych.Za przebarwienia szczególnie trudne do leczenia uważa się zmiany typu melasma. Czynnikiem wyzwalającym zaburzenia melanogenezy jest promieniowanie UV, ale wpływ na ten proces mają również zmiany hormonalne, stosowanie leków i kosmetyków uwrażliwiających na światło oraz współistniejące choroby wątroby. W walce z melasmą coraz bardziej obiecujący wydaje się kwas traneksamowy.

Kwas traneksamowy - wprost z medycyny

Kwas traneksamowy to jeden z tych preparatów używanych w kosmetologii, które inspirowane są osiągnięciami medycyny. Związek, po raz pierwszy zsyntetyzowany w 1962 roku przez Utako Okamoto, od 2011 znajduje się na liście najważniejszych leków publikowanej przez WHO. To przede wszystkim lek ratujący życie (ma bardzo silne działanie przeciwkrwotoczne), ale skuteczny także w przypadku innych problemów.

Możliwość jego zastosowania w leczeniu melasma została przypadkowo odkryta przez japońskiego badacza Nijo Sadako w 1976 roku, u pacjenta leczonego z powodu przewlekłej pokrzywki. Sadako podawał pacjentom z melasma doustnie kwas traneksamowy wraz z suplementami: witaminą B, C i E. Już po czterech tygodniach zauważył znaczną poprawę stanu skóry. To zapoczątkowało kolejne badania, głównie prowadzone w krajach azjatyckich, w których odnotowywano szybką poprawę po zastosowaniu kwasu traneksamowego.

Kwas traneksamowy blokuje melanocyty

Rozpatrując mechanizm działania kwasu traneksamowego w przypadku melasma bierze się pod uwagę jego zdolność do inhibicji plazminy. W tego rodzaju przebarwieniach kluczową rolę w patogenezie ogrywa ekspozycja na promieniowanie UV. Indukuje ono syntezę aktywatorów pla-zminogenu, powoduje wzrost aktywności plazminy w keratynocytach, co skutkuje uwalnianiem kwasu arachidonowego. Właśnie wolny kwas arachidonowy pośrednio stymuluje melanogenezę.

Zatem kwas traneksamowy może zapobiegać aktywacji melanocytów przez światło słoneczne na drodze hamowania układu aktywacji plazminogenu. Jest syntetycznym analogiem lizyny i blokując miejsca wiążące lizynę w cząsteczkach plazminogenu hamuje powstawanie plazminy, co w konsekwencji prowadzi do obniżenia produkcji prostaglandyn, zmniejsza aktywność tyrozynazy w melanocytach i hamuje melanogenezę. Działa zatem na różnych jej etapach. Warty podkreślenia jest fakt, że kwas traneksamowy nie wpływa na zdrowe komórki, nie poddane ekspozycji słonecznej. Podobnie jak promieniowanie UV, wzrost stężenia plazminogenu mogą powodować tabletki anty-koncepcyjne, czy też zmiany hormonalne w okresie ciąży – istotne czynniki, które wymienia się w patogenezie melasma. Kwas traneksamowy będzie wpływał nie tylko na istniejące przebarwienia, ale również zapobiegał nawrotom po stosowaniu innych metod usuwania przebarwień. Poza wpływem na melanocyty plazmina odgrywa również ważną rolę w angiogenezie. Plazmina przekształca związany z matrycą zewnątrzkomórkową VEGF (czynnik wzrostu śródbłonka naczyniowego) w swobodnie dyfundujący i stymulujący tworzenie się nowych naczyń. Ponadto, zwiększona ilość plazminy podwyższa hormon aktywujący syntezę melaniny w melanocytach.

Plazmina odgrywa również rolę w uwalnianiu podstawowego czynnika wzrostu fibroblastów (FGF), który ponownie jest silnym czynnikiem wzrostu melanocytów. Wszystkie te procesy mają wpływ na zwiększenie produkcji melaniny w skórze. Zatem kwas traneksamowy, jako inhibitor plazminy, zapobiega aktywacji melanocytów wywoływanej przez promieniowanie UV, ale również induko-wanej przez hormony, jak też uszkodzone keratynocyty (po ekspozycji UV, peelingach, IPL czy laserze).

Kwas traneksamowy - lepiej działać miejscowo

Badacze są zgodni, że kwas traneksamowy jest skutecznym lekiem w przypadku melasmy, ale mi-mo wszystko jego doustne przyjmowanie obarczone jest działaniami niepożądanymi. Powinien być zatem stosowany pod ścisłą kontrola lekarską. Stąd też zaczęto podejmować próby stosowania kwasu traneksamowego miejscowo, bezpośrednio na przebarwienie.

Pierwszą liposomową formułę, z 2% kwasem traneksamowym, opartą na fosfatydylocholinie wprowadzono w 2002 roku. W 2007 Kondou i in. opublikowali wyniki badania, w którym stosowano miejscowo emulsję z 2% kwasem traneksamowym u 25 pacjentów z melasma. Takie postępo-wanie okazało się skuteczne u 80% pacjentów, a poprawę zaobserwowano po ośmiu tygodniach, nie stwierdzając przy tym działań niepożądanych.Badacze podejmowali również próby wykorzystania innych technik podania kwasu traneksamowe-go do skóry, wykorzystując jontoforezę, mezoterapię czy mikroiniekcje. W 2017 Atefi i in. opublikowali wyniki badania, w którym kwas traneksamowy porównano do hydrochinonu – leku, który był standardem leczenia przebarwień przez wiele dekad, ostatecznie został jednak zakazany w produktach kosmetycznych przez Komisję Europejską. Kwas traneksamowy okazał się nie tylko podobnie skuteczny, ale również bardziej akceptowany przez pacjentki ze względu na rzadko występujące działania niepożądane.

Kwas traneksamowy łagodzi stany zapalne

Kwas traneksamowy, oprócz działania rozjaśniającego przebarwienia, wykazuje szczególne wła-ściwości przeciwświądowe i łagodzące stany zapalne skóry, a nawet alergiczne pokrzywki. Sprawdzi się w przypadku skóry z trądzikiem różowatym, poprzez hamowanie angiogenezy wywoływanej przez plazminę, a także indukowanej przez czynnik wzrostu fibroblastów (bFGF).
W badaniu Zhonga i in. (2015) udowodniono, że miejscowo stosowany kwas traneksamowy zmniejsza rumień u pacjentów z trądzikiem różowatym. Wykazuje również działanie nawilżające, wpływając głównie na poprawę bariery skórnej. To czyni go pożądanym aktywnym składnikiem preparatów kosmetycznych i zabiegów w gabinetach kosmetologicznych.

Profesjonalnie i w domu

W 2018 firma Sesderma włączyła kwas traneksamowy do formuł wielu produktów, jak również do procedur zabiegowych przeznaczonych do walki z przebarwieniami. W zestawach zabiegowych Target Nanopeel wykorzystuje mikroiniekcje oraz nanotechnologię do głębszego podania kwasu traneksamowego. Aktywne składniki enkapsulowane w liposomach zapewniają, przy niższym stę-żeniu, wysoką zdolność penetracji i wynikającą z tego wydajność, dzięki czemu są lepiej tolerowane. Preparaty działają niezależnie od pH, zapewniając podczas aplikacji brak dyskomfortu związa-nego ze świądem, pieczeniem itp.

Target Nanopeel może być stosowany z powodzeniem we wszystkich typach melasmy, również z silną komponentą naczyniową, dzięki kombinacji aktywnych składników: 4-butylresorcinolu, kwasu azaleinowego, diacetylu boldyny, alfa-arbutyny i wysokiemu stężeniu retinolu. Również grupa peelingów opartych na formule roztworu Jessnera została wzbogacona o produkt Melaspeel TRX, z aż 8% zawartością kwasu traneksamowego, który charakteryzuje się większym bezpieczeństwem stosowania przy tego typu średnio głębokich peelingach.

Z właściwości kwasu traneksamowego mogą również korzystać osoby stosujące tylko pielęgnację domową. W ofercie Sesderma znajdziemy obecnie dwie gamy produktów dedykowanych walce z przebarwieniami: Azelac RU oraz Hidraderm TRX.

 

Autor: Emilia Garłowska

 

Źródło: Uroda i Medycyna (19)

Emocje wpływają na nasze zachowanie, reakcje ciała, a nawet wygląd. Są nam potrzebne, ale bywają destrukcyjne. Jak przejąć nad nimi kontrolę i poprawić jakość swojego życia?

Emocje lubią przejmować nad nami władzę. Widzimy to w sytuacjach, w których dajemy się im ponieść, po czym – kiedy już mija emocjonalne poruszenie – zazwyczaj żałujemy, że tak się stało. Mówimy wtedy: „działałem w emocjach, moje zachowanie nie było właściwe”. Pojawia się poczucie winy i obietnica składana samemu sobie: nigdy więcej!

Co wówczas robimy? Próbujemy wmówić sobie, że emocje nie powinny przejmować nad nami władzy, co zazwyczaj oznacza chęć całkowitego pozbycia się ich. I tu, niestety, popełniamy błąd. Nie da się wyzbyć emocji w ogóle, bo bez nich bylibyśmy bezdusznymi maszynami, niezdolnymi do jakiegokolwiek działania. Emocjonalny celibat pewnie mógłby się sprawdzić w jakiejś tybetań-skiej jaskini, ale w codziennym życiu, rywalizacji, bez emocjonalnego imperatywu trudno dać sobie radę.

Świadomość daje kontrolę

Umiejętności wynikające z inteligencji emocjonalnej nie pozostawiają wątpliwości: zarządzanie emocjami nie polega na tym, by się ich wyzbyć, ale na tym, aby być ich świadomym i jednocześnie je kontrolować. I nie ma znaczenia, czy kontrola oznacza ich wzmocnienie, wygaszenie, czy też bierną obserwację. Znaczenie ma wyłącznie to, kto kim zarządza.

Jeśli emocje rządzą nami, a tak się dzieje, kiedy tracimy panowanie nad sobą, to prędzej czy później odczujemy na swoim zdrowiu destrukcyjną siłę tego mechanizmu. Jeśli zaś odzyskujemy kontrolę nad naszym systemem emocjonalnym, to tym samym otwieramy niezwykle ważne drzwi do samopoznania. Zaś im lepiej znamy samych siebie, tym mniej problemów sami sobie stwarza-my.

Inteligencja emocjonalna

Umiejętności inteligencji emocjonalnej można sklasyfikować według czterech podstawowych obszarów. Pierwszy to umiejętność odkrywania emocji we własnym wnętrzu. To świadomość tego, jaką konkretną emocję odczuwamy i co z tego wynika. Jakich fizycznych reakcji organizmu możemy się spodziewać? Co będzie się działo na poziomie mentalnym? Do jakich działań będzie nas ta emocja skłaniała?

Druga część, to nasza reakcja w obliczu pojawienia się konkretnej emocji. Ocena naszej umiejętności autoregulacji systemu emocjonalnego. To zdolność dzięki której przetwarzamy wiedzę nabytą z systemu w aktywność – tu decydujemy do jakich słów i czynów dochodzi w efekcie pojawienia się emocji.

Trzecia część, to nasza świadomość emocji pojawiających się w innych ludziach. Czy jesteśmy w stanie prawidłowo rozpoznać stan emocjonalny osoby z którą wchodzimy w interakcje? Jaki komunikat od niej otrzymujemy? Czy umiemy dostrzec co jest źródłem jej emocji? Czego możemy się po niej spodziewać?

Ostatnia ćwiartka odpowiada za zarządzanie emocjami obecnymi w drugim człowieku. Określa naszą zdolność do wywierania wpływu na jego system emocjonalny.
Powyższe umiejętności wydają się oczywiste, ale nasze codzienne doświadczenia pokazują, że tak naprawdę są rzadkością. A przecież dużo łatwiej jest nam uporać się z emocjami własnymi i innych, gdy nauczymy się je rozumieć. Kiedy pojawi się w nas świadomość, która jest pierwszym krokiem, by odzyskać nad nimi władzę i wieść lepsze życie.

Poczucie własnej wartości

Emocje, które odczuwamy w konkretnych sytuacjach mogą mieć istotny wpływ na naszą samoocenę. Tak dzieje się na przykład w sytuacjach, w których jesteśmy silnie zidentyfikowani z opinią innych na nasz temat, lub wówczas, kiedy emocje stoją u źródła jakości budowanych przez nas relacji.

Silna i jednocześnie nie zrealizowana potrzeba akceptacji, w określonych warunkach, stworzy poczucie odrzucenia, a to jest już bardzo bolesne.

Badania przeprowadzone przez zespół Naomi Eisenberger z Uniwersytetu Kalifornii oraz Kiplinga Williamsa z Uniwersytetu Purdue wykazały, że społeczne odrzucenie aktywuje te same ośrodki w mózgu, które są aktywowane podczas odczuwania fizycznego bólu. Co więcej, silna, emocjonalna identyfikacja z opinią innych na nasz temat jest ściśle związana z poczuciem własnej wartości.

Kiedy w takiej sytuacji otrzymujemy sygnały akceptacji płynące z otoczenia, własna samoocena będzie się utrzymywała na oczekiwanym poziomie. Jednak w sytuacji, w której te sygnały przestaną być dostarczane, samoocena zapikuje w dół, natychmiast przekładając się na pogorszenie naszego samopoczucia i spadek społecznej aktywności.

Jeśli „wyhodujemy” w sobie takie wzajemne uzależnienie, to prędzej czy później będziemy musieli za to zapłacić sporą ceną, której głównym przejawem będzie cały wachlarz negatywnych emocji.

Ten mechanizm działa również w drugą stronę – jeśli w ocenie i traktowaniu innych kierujemy się niekontrolowanymi emocjami, a tak się dzieje na przykład wówczas, kiedy emocje w kontaktach z innymi biorą górę nad racjonalnym myśleniem, to wówczas nie jesteśmy zdolni do budowania trwałych i spełnionych relacji. I dotyczy to wszelkich konfiguracji: od budowania związków, przez relację rodzic-dziecko, aż po naszą aktywność zawodową.

Emocje a wygląd

Każda odczuwana przez nas emocja związana jest z konkretną fizyczną reakcją ciała. Mimo, że efekt ten jest różny u różnych osób, można wskazać pewne wzorce takich reakcji.

Na przykład u wielu ludzi odczucie silnego stresu wiąże się z napięciem w okolicach brzucha, złość powoduje przykurcze w plecach itp. Te fizyczne reakcje często umykają naszej uwadze, bo przecież w trakcie silnego wzburzenia jesteśmy pochłonięci źródłem wzburzenia. Jednak mimo, iż ich nie dostrzegamy, fizyczne reakcje ciała w obliczu działania emocji są obecne zawsze.

Jeśli często i długotrwale poddawani jesteśmy takiemu mechanizmowi, prędzej czy później w naszym ciele zaczną się pojawiać widoczne zmiany. Najlepszym przykładem jest tutaj wrogość, którą można wyczytać z ludzkiej twarzy. Kiedy w dzieciństwie mamy do czynienia z ponadprzeciętnymi przykładami gniewnych, wrogich zachowań, to zaczynamy się uwrażliwiać na ich przejawy. Nasz mózg podświadomie działa jak radar poszukujący sygnałów wrogości nawet tam, gdzie ich nie ma. Ten nawyk zaczyna pełnić funkcję mechanizmu obronnego. Uznajemy, że czyjaś twarz wyraża wrogość i sami odpowiadamy wrogością. A to z kolei powoduje, że zaczynamy robić na innych wrażenie osób stale nastawionych wrogo.

Ciekawe badania w tym zakresie przeprowadzono w marcu 2018 roku na Uniwersytecie Vermount. Badane dzieci, w wieku od 9 do 11 lat, które pochodziły z domów o zawyżonym stopniu konfliktów i były narażone na ponadprzeciętną recepcję domowych awantur, wykazywały tendencję do przypisywania cech wrogich twarzom, które wyrażały neutralne emocje.

Emocje a zdrowie

Opanowanie i uregulowanie naszego emocjonalnego systemu jest kluczowe dla zachowania zdrowia. Zrównoważony świat emocji staje się wówczas naszym przyjacielem, a nie wrogiem. Dzięki temu potrafimy podejmować trafniejsze decyzje życiowe, nabieramy dystansu do świata i samych siebie. Budujemy bardziej spełnione, wartościowe i trwałe relacje.

Już samo wykształcenie narzędzi i technik ujarzmiania stresu eliminuje z naszego życia sporo problemów zdrowotnych. Długotrwałe działanie kortyzolu, hormonu wytwarzanego w trakcie sytuacji stresowych, może być zabójcze dla zdrowia – lista chorób, które mogą pojawić się w efekcie takiego działania jest olbrzymia: od chorób układu krążenia aż po nowotwory. Warto zatem zadbać o właściwą równowagę systemu, a to, jak już wcześniej wspomniałem, nie oznacza sytuacji, w której stajemy się robotami. Kluczem nie jest „emocjonalny celibat”, ale świadome zarządzanie własnymi emocjami.

Emocje same w sobie są bowiem niezwykle cenne – to dzięki nim tak naprawdę funkcjonujemy, to one stają się siłą napędową naszej aktywności i to one często chronią nas w sytuacjach zagrożenia. Pozbycie się ich, czy też próba tworzenia jakiejś emocjonalnej bariery, to droga donikąd.

Zarządzanie emocjami, a zatem umiejętność utrzymania emocjonalnego systemu w równowadze, to świadomość posiadania emocji i jednocześnie takie techniki regulacyjne, by nasze emocje nie wyrządzały nam, ani naszemu otoczeniu, szkody.

Jak je ujarzmić?

Mówiłem już, że pierwszym krokiem do zapanowania nad własnym systemem emocjonalnym jest świadomość. Kiedy pojawia się silna emocja, a my nie jesteśmy jej świadomi, to wówczas ma ona otwartą drogę do tego, by przejąć kontrolę nad naszym działaniem. Na przykład, gdy wpadamy w złość, działamy odruchowo, irracjonalnie. Potem, kiedy emocja mija, zazwyczaj żałujemy tego, co wcześniej zrobiliśmy. Mówimy: „nie byłem sobą, złość wzięła nade mną górę”. To właśnie efekt utraty panowania nad sobą. Dzieje się tak nie tylko w przypadku silnych wzburzeń, ale też w sytuacjach, w których w systemie pojawia się mała emocja, której na zewnątrz nie widać, a na skutek której podejmujemy niewłaściwe decyzje, dokonujemy złych wyborów, czy też zacho-wujemy się w nie do końca przemyślany sposób.

Świadomość tego, że w systemie zaszła emocjonalna zmiana otwiera możliwość zarządzania naszym stanem. Kiedy jestem w pełni świadomy tego, że pojawiło się silne wzburzenie, to jednocześnie jestem też świadomy, że podjęcie działań w tym stanie niesie ze sobą duże prawdo-podobieństwo popełnienia błędu. To sytuacja, w której na przykład orientuję się, że nie ma sensu odpowiadać na maila, który doprowadził mnie do wściekłości, bo moja odpowiedź będzie wyłącz-nie dyktowana wściekłością, a nie racjonalnym oglądem sprawy.

Tu i teraz

W trenowaniu emocjonalnej świadomości zawsze pomocna jest uważność (mindfulness), bo to dzięki niej jesteśmy w stanie egzystować w taki sposób, by nasza głowa była dokładnie w tym samym miejscu, co nasze ciało.

Tymczasem wiele emocji ma swoje źródła w przeszłości (w naszych przefiltrowanych wspomnieniach tego, co się stało) i w przyszłości (w antypacyjnych wyobrażeniach tego, co ma się wydarzyć). A odzyskanie kontroli nad systemem emocjonalnym jest możliwe wyłącznie tu i teraz. Bo tylko tu i teraz otwiera się okno emocjonalnej świadomości. Przecież z emocjami przeszłymi i przyszłymi niewiele możemy zrobić. Jednak w teraźniejszości, w sytuacji, w której w naszym systemie pojawia się konkretna emocja, możemy już uczynić bardzo wiele.

Autor: Jarosław Gibas

Źródło: Uroda i Medycyna (19)

Kto dziś ma czas na codzienne zakupy, gotowanie, robienie przetworów? Pożądamy jedzenia trwałego, łatwego w przechowywaniu i przygotowaniu. I tylko czasem zastanawiamy się dlaczego boli nas brzuch, dostaliśmy wysypki, nie możemy się wyspać? Za niektóre z naszych problemów mogą odpowiadać dodatki do żywności.

Informacje, jakie otrzymujemy z różnych źródeł na temat prawidłowego żywienia, mogą przyprawiać o ból głowy. Jeść węglowodany, bo są potrzebne jako energia na trening, czy też nie, bo od nich przytyjemy? Ile białka powinno znaleźć się w diecie aktywnego nastolatka? Jaką rolę odgrywa tłuszcz, a jakie znaczenie mają antyoksydanty zawarte w warzywach i owocach? Justyna Mizera, dietetyk sportowy i ekspert kampanii „Warzywa i owoce – na szczęście!”, wyjaśnia, jak zadbać o właściwą dietę, rozpoczynając aktywność sportową.

Paliwo dla mięśni

Spożycie węglowodanów przed, w trakcie i po wysiłku fizycznym ma na celu dostarczenie glukozy jako podstawowego źródła energii dla pracujących mięśni. Glukoza gromadzi się także w formie glikogenu w mięśniach i w wątrobie, będąc paliwem do wysiłków intensywnych, trwających do kilkudziesięciu minut. Posiłek zawierający węglowodany należy spożyć ok. 2-3 godziny przed treningiem.

- Powinien to być posiłek z węglowodanami o niskim indeksie glikemicznym, czyli taki, z którego glukoza uwalniana jest powoli, dzięki czemu mięśnie mają energię do pracy przez cały trening, a niebezpieczne dla zdrowia skoki insulinowe są ograniczone. Dobrym przykładem przedtreningowego dania będzie makaron pełnoziarnisty z pomidorami, olejem rzepakowym i parmezanem. Inne propozycje to tortilla pełnoziarnista lub kukurydziana z serkiem naturalnym, wędzonym łososiem, sałatą i świeżymi warzywami bądź koktajl na mleku roślinnym z orzechami, masłem orzechowym, płatkami owsianymi i malinami – radzi Justyna Mizera.

Jeśli ostatni posiłek zjemy wiele godzin przed wysiłkiem, to możemy doświadczyć hipoglikemii (zbyt niski poziom glukozy we krwi), co odbije się na naszej wydolności i samopoczuciu. W przypadku treningu, trwającego ponad godzinę, węglowodany można uzupełniać podczas ćwiczeń, np. poprzez napoje izotoniczne lub rozcieńczone soki owocowe.

Po treningu także konieczne jest spożycie węglowodanów, gdyż ćwiczenia, zwłaszcza siłowe, powodują uszkodzenia włókien mięśniowych, co z kolei opóźnia gromadzenie glikogenu, osłabiając organizm.

Akcja regeneracja, czyli białko w diecie

By regeneracja po wysiłku przebiegała prawidłowo, nie możemy zapomnieć o porcji pełnowartościowego białka, znajdującego się m.in. w produktach nabiałowych (np. serek wiejski, jogurt naturalny) lub rybach (np. dorsz). Białko jest niezbędne przy powstawaniu nowych tkanek oraz do rozwoju i regeneracji istniejących. Pomaga zachować optymalną równowagę płynową w tkankach ustroju, bierze udział w transporcie składników pokarmowych do i z komórek, dotlenia komórki i reguluje krzepliwość krwi.

Osoby aktywne często konsumują zbyt dużo białka, co nie ma przełożenia na efekty treningowe lub regenerację, a wręcz może zakwaszać organizm i obciążać poszczególne narządy, jak nerki czy wątroba. Dziennie zaleca się spożycie 1-2 g białka na kilogram masy ciała, w zależności od wieku oraz rodzaju i intensywności treningów (np. osoba ważąca 75 kg w dniu treningowym może zjeść ok. 120 g białka, dzieląc je na cztery porcje, by z każdej organizm mógł wykorzystać potencjał regeneracyjny i budulcowy).

Większych dawek białka na pewno nie powinny stosować osoby przed 20. rokiem życia, gdyż może to negatywnie wpłynąć na ich homeostazę (równowagę biologiczną organizmu), objawiającą się m.in. zbyt dużym zakwaszeniem, obciążeniem nerek i zachwianiem równowagi kwasowo-zasadowej, co w wieku rozwojowym jest bardzo istotne – podkreśla dietetyk.

Nie rezygnuj z tłuszczy

Zdarza się, że osoby podejmujące aktywność fizyczną stronią od tłuszczu w diecie, uważając, że zbyt duże ich spożycie obciąży organizm czy wręcz przyczyni się do zwiększenia tkanki tłuszczowej. Tymczasem odpowiednia, czyli ok. 1 g/kg masy ciała, ilość tłuszczy w codziennej diecie jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Może to być tłuszcz pochodzący z jajek (np. 2-3 szt. w ciągu dnia), z tłustej ryby, np. łososia lub śledzia, jak też z produktów roślinnych (np. 2 łyżki siemienia lnianego, pestki słonecznika lub dyni, garść orzechów włoskich, a także zielonolistne warzywa).

- Zróżnicowane kwasy tłuszczowe są konieczne do wydzielania hormonów i budowy błon komórkowych oraz mózgu. Właściwa ilość niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT) działa przeciwzapalnie. Dzięki nim możemy uchronić stawy, ścięgna i więzadła przed naciągnięciem, a nawet kontuzją. Wykazują one również działanie antyoksydacyjne oraz umożliwiają wchłanianie witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (A, D, E i K) – mówi ekspert kampanii „Warzywa i owoce – na szczęście!”.

Mikro równie ważne

Uprawiając sport, należy pamiętać też o mikroelementach. Szczególną uwagę zwróćmy na antyoksydanty, zawarte głównie w warzywach i owocach, które powinny pojawiać się na talerzu nawet kilka razy dziennie!

- Potencjał antyoksydacyjny różnokolorowych warzyw i owoców, zwłaszcza jagodowych, jest nieoceniony, i może przyczyniać się zarówno do poprawy zdrowia, jak i pozytywnych efektów treningowych, a także wyglądu zewnętrznego – podsumowuje Justyna Mizera.

 

Źródło: mat. prasowe

Nadmierna potliwość odbiera ludziom pewność siebie. Spocone dłonie zawstydzają podczas powitania. Plamy pod pachami potrafią zniszczyć najpiękniejszą kreację. Pocimy się gdy jest nie tylko gorąco, ale także gdy denerwujemy się lub uprawiamy różne aktywności. Jeśli potu jest znacznie więcej to sygnał, że możemy cierpieć na nadpotliwość. Wówczas warto sprawdzić czy nie jest ona efektem problemów zdrowotnych i zastanowić się nad skorzystaniem z zabiegów redukujących nadpotliwość.

Pocenie się to naturalna reakcja organizmu walczącego z nadmiarem ciepła. Jest to mechanizm obronny, który służy regulacji temperatury naszego ciała i chroni nas przed przegrzaniem. Po całym ludzkim ciele rozsianych jest od 2 do 4 milionów gruczołów potowych. Średnio wydzielamy około 900 ml potu podczas doby.

Jak pokazują badania problem nadpotliwości dotyka około 30% mieszkańców Europy bez względu na płeć, wiek a nawet porę roku. Niestety pot, a raczej nadpotliwość może powodować krępujące sytuacje, odbierać radość życia, a nawet stać się powodem depresji. Na szczęście mamy do dyspozycji kilka rozwiązań, które pomagają nam w zwalczeniu tego wstydliwego problemu.

Zanim skorzystamy z możliwości współczesnej medycyny estetycznej i zwrócimy się do lekarza celem wyeliminowania przyczyn zdrowotnych, warto zwrócić uwagę na aspekty związane z higieną, dietą i ubraniem. Brzydko pachnący pot najczęściej zatrzymuje się we włosach, dlatego warto pamiętać o depilacji pach.

Obecnie mamy do dyspozycji kilka metod depilacji, możemy wykonywać ją w domu akceptując szybkie odrastanie włosów lub skorzystać z zabiegów depilacji w salonie. Profesjonalista po konsultacji i weryfikacji skóry, może zaproponować nam na przykład depilację bezpaskowym woskiem Laycon, który dedykowany jest do skóry wrażliwej lub depilację klasycznym woskiem. Po stwierdzeniu braku przeciwwskazań, możemy również skorzystać z zabiegu epilacji, czyli usuwania zbędnego owłosienia specjalnym laserem. Po wykonaniu serii zabiegów uzyskujemy trwałe efekty. – wyjaśnia Marzena Żak, kosmetolog z Kliniki Młodości Blanki Pawłowskiej.

Nadmierna potliwość może być również efektem nadużywania kofeiny, niektórych gatunków herbaty, alkoholu oraz palenia papierosów. Wydzielanie potu wzmaga również obecność w posiłkach ostrych i rozgrzewających przypraw jak: imbir, kurkuma, chili czy pieprz.

Przyczyną nadmiernej potliwości mogą być również problemy ogólnoustrojowe, związane z chorobami endokrynologicznymi np. nadczynnością tarczycy, jak również nadciśnienie tętnicze, cukrzyca. Może to być również oznaka andropauzy u mężczyzn i menopauzy u kobiet. Powodem nadmiernego wydzielaniu potu może być także otyłość, jak również stresujące sytuacje, które potęgują wyższy poziom adrenaliny i podniesienie temperatury ciała.

Ze względu na przyczyny, wyróżniamy nadpotliwość pierwotną i wtórną. Pierwotna nadpotliwość zazwyczaj występuje miejscowo i ma podłoże genetyczne. Nadmierne wydzielanie potu zachodzi najczęściej w obrębie dłoni, pach i stóp. Czynnikami pobudzającymi przy nadpotliwości pierwotnej są emocje, a szczególnie stres. Proces nadmiernej potliwości zaczyna być już dostrzegany w dzieciństwie i w okresie dojrzewania. Nadpotliwość wtórna jest efektem objawów i następstw stanów fizjologicznych, schorzeń i różnych chorób ogólnoustrojowych. Aby skutecznie podjąć walkę z nadpotwliwością warto zwrócić się po pomoc do specjalisty, który przeprowadzi wywiad lekarski i proces diagnostyczny, a w efekcie ustali, które powierzchnie skóry nadmiernie produkują pot i które należy poddać leczeniu. Kluczowym i pierwszym krokiem w skutecznym leczeniu nadpotliwości jest ustalenie jej przyczyn.

W walce z nadpotliwością, która nie jest efektem przewlekłych chorób, mogą pomóc nam skutecznie rozwiązania medycyny estetycznej. Wybrane zabiegi można wykonać na różne części ciała, aby zredukować wydzielanie potu. Do najpopularniejszych i wysoko ocenianych ze względu na osiągane rezultaty, należą zabiegi z wykorzystaniem toksyny botulinowej, czyli botoksu.

Ostrzykiwanie toksyną botulinową miejsc dotkniętych hiperhydrozą, czyli nadpotliwością blokuje nerwy zaopatrujące gruczoły potowe, co zapobiega wydzielaniu przez nie potu na okres około 12 miesięcy. Zabieg z użyciem toksyny botulinowej sprawdza się w walce z nadpotliwością m.in. pach, dłoni, stóp, czoła, miejsca nad górną wargą. Wstrzykuje się ją w skórę w małych dawkach, co około 1 cm. Cały zabieg trwa około 30 minut i jest poprzedzony znieczuleniem miejsc poddanych iniekcji specjalnym kremem z lidokainą. – wyjaśnia Małgorzata Makowska, lekarz medycyny estetycznej z Kliniki Młodości Blanki Pawłowskiej.

W walce z nadpotliwością wykorzystuje się także termolifting mikroigłowy RF, który w odróżnieniu od terapii z wykorzystaniem lasera jest mniej inwazyjny. Podczas zabiegu frakcyjnej radiofrekwencji mikroigłowej nie nacina się skóry, stosuje się jedynie nakłucia głowicą z igłami, przez które przepływa fala radiowa. W efekcie gruczoły potowe są blokowane, a proces gojenia jest bardzo szybki.

Zabieg polega na blokowaniu gruczołów potowych. Przy RF mikroigłowej wbija się w skórę głowicę z igłami i fala radiowa poprzez igły dociera w głąb skóry. Zabieg wykonuje się w znieczuleniu miejscowym. W zależności od intensywności schorzenia wykonuje się serie zabiegów. Zabieg też daje długotrwałe efekty i najczęściej służy do walki z nadpotliwością pach, dłoni i stóp. Spokojnie można z niego korzystać przez cały rok, również latem. – wyjaśnia Małgorzata Makowska, lekarz medycyny estetycznej z Kliniki Młodości Blanki Pawłowskiej.

Nadpotliwość to kłopotliwy problem powodujący duży dyskomfort często nie tylko natury estetycznej, ale również emocjonalnej. Na szczęście mamy do dyspozycji coraz więcej skutecznych metod, aby poradzić sobie z nadpotliwością i podnieść komfort życia.

Źródło: mat prasowe

Rodzice kochają swoje dzieci i zrobią dla nich wszystko, ale czasem dobrze zrobić sobie urlop od podopiecznych. Czas, kiedy dzieci wyjeżdżają na obozy lub do dziadków, jest doskonały na romantyczny wypad we dwoje. Najlepiej do hotelu SPA dla dorosłych!

Zimą niektórzy stawiają na rodzinne wyjazdy na narty. Inni szukają egzotycznych podróży w ciepłe kraje. A zapracowani wysyłają swoje pociechy na zorganizowane obozy sportowe lub tematyczne i korzystając z chwili „wolnego” od dzieci czasem planują romantyczny czas we dwoje lub odpoczynek z grupą przyjaciół. Dobrym pomysłem jest wyjazd do Hotelu SPA, zwłaszcza takiego, gdzie dzieci nie ma. Również osoby, które nie są rodzicami lub mają już dorosłe dzieci coraz częściej szukają enklaw dla dorosłych. Jedną z nich jest Manor House SPA**** Pałac Odrowążów***** w mazowieckich Chlewiskach. To pierwszy i obecnie najlepszy polski hotel dla dorosłych (posiada tytuł Najlepszego hotelu SPA dla Dorosłych - Perfect SPA for Adults w konkursie Perfect SPA Awards). W okresie od 14 stycznia do 15 lutego 2019 r. Manor House SPA - najlepszy od lat holistycznym hotelem SPA w Polsce - zaprasza na ferie zimowe w SPA dla dorosłych i młodzieży powyżej 12 roku życia.

Urokliwie położony kompleks hotelowy, z dala od miejskiego zgiełku i pośpiechu, w bliskości przyrody oraz dobrych sił natury ma równocześnie dobry dojazd. Jest położony w centralnej Polsce, niedaleko trasy Warszawa-Kraków. Ponadto leży w regionie, który może się pochwalić czystym powietrzem, jest to więc dobre miejsce na odpoczynek, także od groźnego dla zdrowia smogu. W ogólnodostępnym miejscu na terenie Manor House SPA znajduje się czujnik Airly, który w czasie rzeczywistym podaje czystość powietrza. Jego wskazania można obserwować także na stronie www Manor House SPA.

Ze względu na wysoką biowitalność, która sięga nawet 30 tys. jednostek Bovisa (neutralna jej wartość dla zdrowego organizmu to 6 500 j. w tej skali), Manor House SPA jest nazywany Polskim Centrum Biowitalności. Można tu prawdziwie zregenerować organizm i pobudzić wewnętrzną energię. Zimowy wypoczynek w klimatycznym hotelu Manor House SPA pozwala nie tylko odzyskać spokój i harmonię, ale też zadbać o zdrowie i młody wygląd. Hotel słynie bowiem z biowitalnego SPA z Gabinetami Bioodnowy, oryginalnych zabiegów i unikalnego programu odmładzającego opracowanego w ramach Akademii Holistycznej Alchemia Zdrowia®. Stosowane tu metody pobudzają naturalną zdolność organizmu do autoregeneracji, a w obszernym Menu SPA każdy znajdzie coś dla siebie.

Na okres ferii zimowych został przygotowany specjalny program atrakcji. Można wybrać chociażby 6-dniowy Pobyt SPA Wypoczynek lub 3-dniowy Pobyt SPA Relaks czy dowolny z romantycznych pakietów pobytowych. Godne polecenia są relaksujące kąpiele w kruchach soli ze sproszkowaną srebrzystą perłą i soli himalajskiej w pokojach z głębokimi wannami oraz Pokojowy Program SPA. Niezapomniane przeżycia niosą kąpiele w bezchlorowym basenie z licznymi atrakcjami wodnymi, dwugodzinne sesje w Łaźniach Rzymskich – kompleksie SPA składającym się z kilkunastu parowych i wodnych kąpieli oraz saun i wanien zdrowotnych, energetyzująca terapia w Komnacie Biowitalności na kamiennych matach przy muzyce harmonizującej czakry i rozprzestrzeniającej się wokół plazmie, która łączy działanie: magneto-, termo-, muzyko-, lito i jonoterapii. Warto też skorzystać z muzykoterapii podczas sobotnich i niedzielnych koncertów na misy i gongi tybetańskich, 40-minutowych seansów w Chacie Solnej (terapia wzmacnia i oczyszcza układ oddechowy, rewitalizuje układ odpornościowy organizmu, wygładza skórę i nadaje jej zdrowy wygląd - jeden seans zastępuje 3 dni spędzone nad morzem) oraz poobcować z naturą w przepięknym, zabytkowym parku z niezwykłym SPA pod gołym niebem - Witalną Wioską® SPA, ścieżkami dydaktycznymi (przyrodnicza i historyczna) oraz Ogrodem Medytacji, który skrywa energetyczne instalacje: Kamienny Krąg Mocy, energetyczną spiralę, Ogród Zen i Piramidę Horusa. Dla zwolenników aktywnego wypoczynku i miłośników koni polecamy pobyt dla jeźdźców „Szkoła Hippiki”, także w wersji dla początkujących.

Również hotelowa restauracja odpowiada na różne smaki Gości. Jak na jedną z najstarszych szlacheckich posiadłości w Polsce przystało, serwuje się tu tradycyjną polską kuchnię, a także znakomite menu wegańskie oraz zdrowe i smakowite potrawy według autorskiej Diety Życia.

Co powiecie zatem na ferie bez dzieci?


Więcej informacji na: www.manorhouse.pl

 

Źródło: mat. prasowe

 

bezchlorowy basen Manor House SPA

Czerwień na wargach to najbardziej prowokacyjny z kosmetyków. Symbolizuje kobiecość i seksu-alność. W wielu okresach i kulturach malowanie ust kojarzono głównie z prostytutkami, a mimo to pożądały go rzesze kobiet.

Ochra, tlenki żelaza, karmin, purpura, cynober, a nawet sok z truskawek i buraka, czy osad czerwo-nego wina, to tylko nieliczne z barwników, które w minionych wiekach sprawiały, że kobiece usta stawały się intensywnie czerwone.

Dla wysoko urodzonych…

Historia szminki liczy kilka tysięcy lat. Kosmetyki w tym kolorze odnaleziono w grobowcu sume-ryjskiej królowej Pù-abi, datowanym na połowę III tys. p.n.e. Jednak intensywna czerwień na ustach początkowo podkreślała nie tyle kobiecość, co wysoki status społeczny. Usta malowali bez względu na płeć wysoko urodzeni Asyryjczycy i Egipcjanie, ci drudzy mieszając czerwoną ochrę z tłuszczami zwierzęcymi, a dla zapewnienia trwałego efektu także z gumą lub żywicą.

Czerwień to kolor szczególny, symbolizujący życie, władzę i moc. W staropolszczyźnie dla jego określenia używano wyrazu krasny/kraśny, który prócz barwy oznaczał także piękny, urodziwy, wspaniały, a nawet rosły, tłusty czy gruby.

Ze względu na wysoką cenę niektórych czerwonych barwników w minionych wiekach kolor ten był zarezerwowany wyłącznie dla najznamienitszych dostojników państwowych i religijnych. Stąd też jednym z określeń przynależnych cesarzom Bizancjum był tytuł Porfirogeneta „zrodzony w purpurze”, zaś na polskiego szlachcica mówiono karmazyn, bowiem elementy stroju barwione na czerwono należały do przywilejów szlacheckich.

…i dla kurtyzan

Kleopatra, nakładając na wargi karmin, z pewnością wiedziała, że czerwień na ustach kobiety kusi i wabi. Jednak to dopiero Marilyn Monroe, używając pomadki w kolorze rubinu, ośmieliła miliony kobiet, aby sięgnęły po ten kosmetyk.

Antropolog Desmond Morris zauważa, że kobiece usta niosą tak silny erotyczny ładunek ponieważ kolorem, kształtem i fakturą przypominają wargi sromowe. Analogię tę miały wykorzystywać już od czasów starożytnych przedstawicielki najstarszego zawodu świata podkreślające barwnikami czerwień warg. Zachował się egipski papirus o tematyce erotycznej, na którym prostytutka przeglą-da się w lustrze i nakłada długim patykiem czerwoną pomadę na wargi. Ale to dopiero w starożytnej Grecji makijaż zaczął odróżniać przyzwoitą kobietę od „córy Koryntu”. Stąd już tylko krok do uznania przez średniowiecznych moralistów i kaznodziei kobiety noszącej barwiczkę, jak kiedyś określano make-up, za inkarnację szatana.

Późniejsze traktaty dla teologów i spowiedników podchodziły do sprawy odrobinę liberalniej, uznając, że „ta, która stroi się bądź zdobi, aby wydać się piękną i w zamian zyskać miłość cielesną, grzeszy śmiertelnie; lecz jeśli czyni to, by być kochaną uczciwie, a nie cieleśnie, popełnia lekki grzech, a jeśli po to, by zyskać miłość w uczciwym celu lub wyjść za mąż, wówczas nie grzeszy”. Nawet jednak w okresach najbardziej purytańskich, kiedy szminka była symbolem ladacznic i aktorek, jak choćby w wiktoriańskiej Anglii, kobiety barwiły usta sposobami domowymi, a w ostateczności po prostu nagryzały wargi.

Wysoki poziom hormonów

Zabiegi podkreślające czerwień warg, mimo iż były czasem społecznie napiętnowane, z biologicznego punktu widzenia są jak najbardziej uzasadnione. Ciekawą analogię odnajdujemy w świecie zwierząt. Samce niektórych ptaków kurowatych, jak bażanty, cietrzewie i koguty posia-dają czerwone ozdoby w postaci grzebieni, korali czy płatków, które w jednoznaczny sposób sygnalizują poziom testosteronu oraz informują o zdrowiu i odporności zwierzęcia. Jak zauważa biolog ewolucyjny Matt Ridley, „pasożyty mogą mieć pewien wpływ na rozmiar i barwę grzebieni, ale tak naprawdę ich ostateczny wygląd zależy od hormonów. Im wyższy jest poziom testosteronu we krwi koguta, tym większy i bardziej jaskrawy jest jego grzebień czy korale”.

W zalotach czerwień jest więc doskonałym wizualnym sygnałem atrakcyjności fizycznej i zwiastunem przyszłego sukcesu reprodukcyjnego. Jeśli jednak chodzi o nasz gatunek, atrakcyjność fizyczna liczy się szczególnie w przypadku samic a nie samców. Stąd intensywnie czerwone, pełne kobiece usta oznaczają wysoki poziom hormonów płciowych, a także brak anemii, a więc wskazują na walory reprodukcyjne kobiety.

Co kryje jej wnętrze?

Bazą szminek był przez wieki tłuszcz zwierzęcy i oleje roślinne. Dziś jest nią mieszanka emolien-tów i wosków, takich jak: olej rycynowy, lanolina, wazelina, wosk pszczeli, czy olej jojoba. Pomadka w minionych wiekach zawierała także dość zaskakujące z dzisiejszej perspektywy składniki jak – owczy pot, odchody krokodyla, czy krew węża. Zasadniczym jednak elementem był oczywiście barwnik.

Do połowy XIX wieku, kiedy to odkryto pierwsze syntetyczne pigmenty, w farbiarstwie, a także kosmetyce, używano wyłącznie barwników naturalnych. Najbardziej archaiczne to ochra, tlenki żelaza i hematyt, spotykane przez archeologów na stanowiskach nawet sprzed 200 tysięcy lat. Ską-dinąd w języku polskim wyraz czerwony wiąże się z czerwiem, a więc larwą owada zwanego czerwcem polskim (Porphyrophora polonica), z którego przez całe stulecia pozyskiwano koszenilę. Była ona jednym z najbardziej cenionych i trwałych barwników naturalnych, a Polska była jej głównym eksporterem aż do czasów, kiedy pigment ten zaczęto importować z Nowego Świata.

Z kolei mięczaki z gatunków Purpura haemastoma oraz Murex trunculus (szkarłatniki i rozkolce) dostarczały w świecie starożytnym cesarskiej purpury – wspomina się ją już na tabliczkach pocho-dzących z XV w. p.n.e. odkrytych w pałacu Knossos na Krecie. Czerwień pozyskiwano także z wielu roślin, takich jak: czerwienica barwierska, krokosz, marzanna barwierska, zwana u nas niekiedy broczem, czy swojskiego buraka. Co może stanowić dla nas pewne zaskoczenie nie wszystkie naturalne barwniki były bardziej bezpieczne dla zdrowia od znacznie później wprowadzone syntetyczne.

I tak na przykład powszechnie używany kiedyś cynober, zawierający rtęć i siarkę, miał z pewnością katastrofalne skutki dla ludzkiego organizmu. Paradoksalnie okazywało się, iż uboższe kobiety, które, aby nadać intensywnego koloru swoim ustom musiały polegać na osadach pozostawionych przez czerwone wino albo na owocach jagodowych, wychodziły na tym lepiej niż bogate arystokratki inwestujące w modne, ale trujące kosmetyki. Z pewnością wpływ na zdrowie miała ilość spożytych barwników. Warto sobie uświadomić, że przez całe życie kobieta przeciętnie zjada od kilograma do dwóch kilogramów pomadki, w zależności od tego jak często poprawia usta i przez ile lat jej używa.

Narodzona na nowo

Nie da się jednak ukryć, że wraz z rozwojem chemii przemysłowej syntetyczne barwniki przyczyniły się do bezprecedensowego w historii upowszechnienia kosmetyki kolorowej, a więc szminek, lakierów, czy cieni do powiek. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to dzięki sztucznym barwnikom pomadka narodziła się na nowo. Przełomem był także pomysł z początku XX wieku, kiedy to firmy Guerlain zamknęła szminkę w wygodnej do aplikacji metalowej tulejce. Choć, prawdę mówiąc, jak każdy dobry pomysł, nie był on nowy – starożytne Egipcjanki zamykały pomady w łodygach roślin. Z kolei firma Revlon jako pierwsza wprowadziła zestawy szminki i lakieru w jednym odcieniu.

Czerwień na ustach kobiet była także w minionym wieku symbolem walki i zwycięstwa. Już w pierwszym dziesięcioleciu XX w. sufrażystki walczące o prawa kobiet malowały usta na inten-sywny czerwony kolor, który miał podkreślać niezależność kobiet. Z kolei czasy II wojny świato-wej to moda na pomadkę o nazwie „Victory red”, dzięki której młode kobiety miały dopingować do zwycięstwa dzielnych żołnierzy.

Jednak niemoralność makijażu (fr. maquiller oznacza nie tylko szminkować, ale także fałszować) pokonało tak naprawdę dopiero kino. Najpierw „użądlone usta” Clary Bow czy Mae Murray, a potem czerwone usta Grety Garbo, Glorii Swanson, Liz Tylor, Rity Hayworth, Audrey Hepburn i w końcu Marilyn Monroe dokonały przewrotu kulturowego, pokonując niepokój i kontrowersje, jakie budził przez całe stulecia makijaż.

Inspiracja dla artystów

Najbardziej ponętne usta znane ze srebrnego ekranu stały się inspiracją dla artystów. Salwador Dali w latach 30. XX w. zaprojektował sofę w kształcie ust, a natchnieniem dla niego była amerykańska aktorka Mea West, z kolei Andy Warhol uwiecznił usta Marilyn Monroe.

Także sama szminka niejednokrotnie zagrała w filmie ważną rolę, bo czymże dziewczyna pisałaby wiadomość na lustrze dla przystojnego amanta po wspólnie spędzonej nocy? Kto nie pamięta też Holly Golightyl (w tej roli Audrey Hepburn) z filmu Śniadanie u Tiffaniego. W swojej skrzynce pocztowej urządziła mini toaletkę z lustrem, szminką i perfumami. Z kolei w scenie kiedy Holly jedzie taksówką i przebiera się w czarną sukienkę, poprawia również makijaż, patrząc w małe złote lusterko, maluje usta na piękny róż. Pomadka, której użyła to Love in the afternoon i była stworzona specjalnie dla niej przez Revlon. Można ją kupić także dziś, nazywa się teraz Pink in the afternoon z numerem 415.

Więcej szminki!

Wyliczono, że współcześnie co 22 sekundy jakaś kobieta na naszej planecie kupuje pomadkę. Daje to imponującą ilość 700 milionów szminek rocznie. Nie wszystkie panie wybierają kolor czerwony. Niektórym wydaje się on zbyt odważny, choć co tu kryć, odwagi potrafi też dodać. Coco Chanel, która nie rozstawała się z czerwoną pomadką, mawiała: Jeśli jesteś smutna, nałóż więcej szminki i atakuj! Z tej rady z pewnością warto skorzystać.

 

Źródło: Uroda i Medycyna (21)


autor Katarzyna Sokołowska

Do tego, że mniej znaczy więcej, szczególnie w kontekście kosmetyków, przekonuje się coraz więcej Polek. Jak jednak wcielić plan w życie? Przedstawiamy 5 zasad, dzięki którym uda ci się wprowadzić kosmetyczny minimalizm.

Czy jednym z twoich postanowień noworocznych jest zmiana podejścia do zakupu i stosowania kosmetyków? Przeglądając swoją półkę z kosmetykami doszłaś do wniosku, że jest ich zdecydowanie za dużo? Sprawdź 5 prostych kroków, dzięki którym już nigdy więcej nie będziesz magazynować niepotrzebnych produktów.

1. Zrób generalne porządki

Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Przeglądając kosmetyki zastosuj prostą zasadę: w pierwszej kolejności pozbądź się tych, których termin przydatności minął. Tym sposobem już na wstępie będziesz miała około 1/3 produktów mniej. Następnie z pozostawionych kosmetyków wybierz te, których używałaś przez ostatnie pół roku, a te, o których nie pamiętasz na co dzień, przekaż przyjaciółce lub mamie. Twoja kosmetyczka jest już uboższa o połowę produktów? Brawo!

2. Nie kupuj na zapas

Czy zdarza się, że kupujesz podkład, mimo że masz jeszcze w swoich zasobach nieskończoną buteleczkę innego produktu? Do tego zapewne bezpośrednio po zakupie otwierasz nowy egzemplarz, żeby od razu go przetestować na sobie, przez co stare produkty zalegają na dnie szafki. Czy da się temu jakoś zaradzić? Wbrew pozorom jest na to jeden bardzo prosty sposób. Wystarczy, że wstrzymasz się z zakupem do czasu, aż zużyjesz poprzedni kosmetyk. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie tylko zaoszczędzisz miejsce, ale również skorzysta na tym twój portfel.

3. Stosuj produkty wielofunkcyjne

Jak ograniczyć ilość kosmetyków? Wybierając produkty wielofunkcyjne! W codziennej pielęgnacji sięgaj po szampon z funkcją odżywki lub mleczko pod prysznic z efektem balsamu, na przykład to marki CD. Zawarty w nim ekstrakt z rokitnika – poza nawilżeniem – przywróci skórze jędrność. Jeśli zaś chodzi o makijaż, przyda  się krem BB, który zastępuje bazę pod makijaż, podkład oraz korektor.

4. Ustal miesięczny limit na wydatki

Ubrania i kosmetyki to dwie kategorie zakupowe, które pochłaniają większość twojego miesięcznego budżetu? Sprytnym rozwiązaniem na oszczędności jest wprowadzenie limitu na zakupy. Jeżeli dokonujesz płatności kartą, sprawdź, jaką sumę przeznaczyłaś na kosmetyki w ostatnim miesiącu, i pomniejsz ją o 25%. Postaraj się nie przekraczać wyznaczonego limitu. Kontrolować wydatki pomoże ci notowanie poniesionych kosztów na przykład w smartfonie. Trzymamy kciuki!

5. Do zakupów podchodź z głową

Prześladują cię plakaty reklamowe w witrynach drogerii z promocjami na kosmetyki, a skrzynkę e-mailową masz wypełnioną po brzegi newsletterami z okazjami ze sklepów online? Niełatwo jest przejść obojętnie wobec kuszących ofert… Jednak podejmij wyzwanie i obiecaj sobie rozsądniej podchodzić do zakupów. Jeśli jesteś ciekawa jakiegoś nowego kosmetyku, to wcześniej sprawdź w drogerii tester albo poproś o próbkę kremu czy perfum, zamiast pochopnie nabywać pełnowymiarowy produkt. Dzięki temu będziesz w stanie ocenić czy dany preparat lub zapach ci odpowiada i unikniesz ewentualnego niepotrzebnego zakupu.

 

Źródło: mat. prasowe

Usta są tym elementem twarzy, który, zaraz po oczach, najbardziej przyciąga uwagę. O wargach pełnych, wyrazistych, delikatnych i po prostu idealnych w swoim kształcie marzy większość pacjentek. I dokładnie tyle samo boi się zabiegu ich powiększania. Czy słusznie? Jak powiększyć usta, by tego nie żałować? Na to pytanie odpowiada dr Andrzej Ignaciuk, pionier medycyny estetycznej w Polsce.

Jak powiększyć usta? Ważne, gdzie i jak to zrobimy

Dla wielu może być to zaskoczeniem, ale korekta ust to jeden z najpopularniejszych zabiegów medycyny estetycznej w Polsce! Jest szybki i efektowny... o ile zostanie wykonany prawidłowo. I w tym sedno, bo na stronach kolorowych pism bez problemu można wskazać co najmniej kilka przykładów karykaturalnie powiększonych warg. Jak uniknąć takiego przerysowania?

Po pierwsze, zamiast kierować swoje kroki do kosmetyczki, lepiej pójść do gabinetu medycyny estetycznej. I to sprawdzonego. Nie warto wahać się zweryfikowania wykształcenia i doświadczenia przyjmującego  lekarza. Da to pewność, że zabieg zostanie wykonany pod specjalistyczną kontrolą, w znieczuleniu i przy użyciu materiałów przeznaczonych do tego celu. Na rynku nie brakuje bowiem wypełniaczy pochodzących z niepewnych źródeł. Lekarz powinien umieć sobie także poradzić w sytuacji, w której pojawiły się nieprzewidziane objawy niepożądane, na przykład reakcja alergiczna. 

Jak powiększyć usta odpowiednio do wieku?

Jako lekarz mogę wam powiedzieć: nie przychodźcie do gabinetu ze zdjęciem celebrytki, której usta chcecie skopiować. Zmiana kształtu warg nie sprawi, że zmieni się wasz wrodzony typ urody. Korekta powinna zostać wykonana z uwzględnieniem waszych naturalnych rysów twarzy, stylu życia i wieku. Usta mają bowiem swój genetycznie zaprogramowany kształt. Możemy poprawić niektóre ich aspekty – coś podkreślić, wyraźniej zarysować, ale na przykład przy wąskich ustach lekarz nie pomoże w uzyskaniu warg takich jak u Angeliny Jolie. – mówi dr. Ignaciuk.

W mojej opinii, u młodych kobiet najlepiej sprawdza się nieznaczne powiększenie ust, które nadaje im miękkości i zmysłowości. Osobom, które przekroczyły 40. rok życia zalecałbym dodatkowo ostrzyknięcie granicy warg, aby nadać im wyrazistości i ułatwić wykonywanie makijażu. U pań nieco starszych korekta powinna moim zdaniem obejmować nie tylko delikatne powiększenie, ale i przywracać jędrność, napięcie, toniczność oraz opóźniać powstawanie zmarszczek dookoła ust.

Powiększanie ust kwasem


Najpopularniejszym i godnym polecenia preparatem jest kwas hialuronowy. Wprowadza się go pod skórę za pomocą igły lub kaniuli, co zależy od wyboru lekarza. – Ja jestem zdania, że precyzyjniej koryguje się usta za pomocą igły. Korektę można zrobić podczas jednej wizyty lub rozłożyć zabieg na kilka części. Do powiększenia ust należy wykorzystywać wyłącznie produkty sprawdzonych marek i nie używać w trakcie spotkania więcej niż jednej ampułki preparatu. Zaufajcie lekarzowi i otwarcie przedstawicie swoje oczekiwania. Niektóre prośby przychodzących do mnie pacjentów są naprawdę niemożliwe do zrealizowania bez popadania w śmieszność, a przecież nie mogę dopuścić do tego, aby usta zdominowały cały wygląd czyjejś twarzy. Nie o to tu chodzi, prawda? Zawsze staram się dopasować kształt warg do proporcji twarzy i nadać im estetyczny, zmysłowy wygląd. Dodam jeszcze, że zabieg powiększania ust nie musi ograniczać się tylko do zmiany ich wielkości. W odpowiednim wieku powinien uwzględniać także opóźnianie pojawienia się zmarszczek czy zapobieganie rozmywaniu się konturu ust. Pamiętajcie, że po prawidłowo wykonanym zabiegu nie powinny zostać wam żadne specjalne ślady. Co najwyżej mogą pojawić się niewielkie krwiaczki.

Ostateczny kształt wargi przyjmują dopiero po około tygodniu od wizyty w gabinecie i efekt końcowy może się nieco różnić od tego widocznego zaraz po zabiegu. To całkowicie normalne! Ponownej korekty można dokonać najwcześniej po kilku miesiącach do roku.

Pamiętajcie też, że wasze usta są bezbronne, stale narażone na działanie czynników zewnętrznych, przez co wymagają delikatności i wyczucia, aby wyglądały pięknie. W końcu to właśnie one, razem z oczami, w największym stopniu podkreślają atrakcyjność twarzy. I dlatego przesyt nie jest tu nigdy dobrze widziany. Czasem mniej, znaczy więcej, tak samo jak z makijażem” – podpowiada dr Ignaciuk.

Dr Ignaciuk 3

 

Źródło: mat. prasowe

Facebook

reklama
IADE 2024
reklama
P - DMK
reklama
P - Hotel_Bania
reklama
Uroda i medycyna

Zatrzymaj Mlodosc TV

Baner