Pandemia to szansa

Doktor Andrzej Ignaciuk, Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, o pozytywnych skutkach pandemii, wyzwaniach dla lekarzy i rynku estetycznego oraz pierwszej oficjalnej definicji medycyny estetycznej.

Jak pandemia odcisnęła się na rynku medycyny estetycznej? Widzi pan zmianę podejścia lekarzy i pacjentów do wykonywania zabiegów?

Minione miesiące przewartościowały nieco nasze spojrzenie na życie, które wielu wydawało się dość lekkie, łatwe i przyjemne, no i niczym nie zagrożone. Coraz mniej mieliśmy wątpliwości typu egzystencjalnego – co jest naprawdę ważne, o co warto zabiegać? Tymczasem, okazało się, że to wszystko co mamy jest dość ulotne i nagle, jednego dnia, może się skończyć. Okazało się, że żeby dalej funkcjonować trzeba się trochę postarać, inaczej zorganizować, zadbać o bezpieczeństwo własne i pacjentów, w sposób, który dla nas, lekarzy, jest naturalny, ale zdaje się, że na niwie medycyny estetycznej często o nim zapominaliśmy.

Wierzy pan w trwałość tych zmian? W to bardziej medyczne podejście do umawiania wizyty, konsultacji, warunków przeprowadzania zabiegu?

Mam nadzieję, że zmiany będą miały charakter trwały. Rozsądni koledzy nie wrócą do przypadkowego funkcjonowania w medycynie estetycznej, warunków luźnej zabawy, osławionych botox party – imprezy i przy okazji wykonania zabiegu. Paradoksalnie, pandemia wymusiła powrót do korzeni medycyny, podstawowych zasad funkcjonowania obowiązujących lekarza.

lekarze pandemia

Dentyści ciągle przyjmują w pełnym zabezpieczeniu, ale inni lekarze? Pan przez całą wizytę nosi maskę?

Ustalone zachowania sanitarne wchodzą nam w krew i to pozostanie, bo zagrożenie wirusologiczne tak szybko nas nie opuści. A jeśli z czasem powszechne zagrożenie minie, nawyki pozostaną.
Nawet jeśli nie sam lekarz, to pacjent będzie pilnował, żeby warunki wizyty i wykonania zabiegu były odpowiednie. Trochę przypadkowo, ale przenosi to medycynę estetyczną ze sfery upiększania, do sfery medycyny. Mam nadzieje, że trwale.

Jak lekarze zareagowali na wybuch pandemii? Branża beauty została zamknięta administracyjnie, a wy?

My mieliśmy zalecenia, między innymi naszego Towarzystwa, ograniczenia działalności, niewykonywania zabiegów. Nie był to zakaz formalny, bo wszyscy mamy swoje podstawowe specjalizacje lekarskie, często pracujemy w przychodniach i szpitalach, prowadzimy pacjentów i nasza pomoc była im potrzebna. Jednak z tego co wiem, większość lekarzy zamknęła gabinety i działała w zakresie niezbędnym dla dobra pacjentów, na przykład w formie telemedycyny.
Ale tam, gdzie sytuacja była dużo poważniejsza, choćby w Hiszpanii, obowiązywał ministerialny zakaz wykonywania zabiegów estetycznych. Koledzy lekarze przekonali się, że ich działalność medyczna, ale też biznesowa, może być ot tak, nagle zamknięta.

Właśnie. Medycyna estetyczna to przecież biznes – firmy mające pracowników, stałe koszty…

Być może w niektórych przypadkach objawiła się tu stara prawda, że nadmierne powodzenie stępia konieczną ostrożność. Dla wielu, szczególnie biznes-doktorów, był to pewnie zimny prysznic, bo nagle obroty spadły do zera, a rachunki trzeba było płacić. Myślę, że skutkiem będzie pewne opamiętanie, że życie na kredyt, rozbudowywanie działalności, inwestowanie w lokale i sprzęt, może być niebezpieczne. Ale z drugiej strony, taka jest specyfika tego rynku i wszyscy wiemy na co się pisaliśmy. Medycyna estetyczna rozwija się bardzo dynamicznie, ciągle musimy poszerzać swoją wiedzę i umiejętności, także w zakresie nowych technik, bo inaczej nie będziemy w stanie dobrze służyć naszym pacjentom. A to wszystko, niestety, kosztuje.

Pacjenci wracają?

Tak. Pacjenci dostali jasny komunikat, między innymi z naszego Towarzystwa, że jesteśmy przygotowani do bezpiecznego wykonywania zabiegów, że medyczne standardy są stałym elementem naszych działań. I wracają. Dla mnie to jasny sygnał, że medycyna estetyczna to nie jest kaprys, coś luksusowego, co jest potrzebne ludziom tylko w czasach prosperity. To trwała wartość, wiążąca się nie tylko z jakością życia, ale i zdrowiem, prawidłowym funkcjonowaniem społecznym.

I nikt nie pyta, dlaczego wznawiacie działalność, skoro liczba nowych zakażeń jest ciągle bardzo wysoka, a branża estetyczna przecież nie piecze chleba?

Padało takie pytanie podczas niektórych spotkań life i webinarów. Odpowiedź jest dość prosta – w marcu mieliśmy bardzo niepokojące sygnały ze świata, także z bliskiej nam Europy, i praktycznie zerową wiedzę na temat atakującego nas wroga. Dzisiaj znamy przeciwnika i jesteśmy dość dobrze przygotowani do walki z nim. A życia nie da się przecież zamrozić na długo. To, że pacjenci dzwonią, umawiają się na wizyty, chcą byśmy wykonywali zabiegi, świadczy o tym, że i ta dziedzina jest nam potrzebna do normalnego, codziennego funkcjonowania.

Wiemy już, że wirus zostanie z nami na dłużej. Jaki model kształcenia, wymiany doświadczeń i współpracy z firmami działającymi na rynku pan przewiduje?

Od lat we wrześniu organizujemy międzynarodowy kongres medycyny estetycznej, który jest swoistym świętem i znaczącym wydarzeniem edukacyjnym dla naszej branży. W tym roku, po dłuższej dyskusji z kolegami, zdecydowaliśmy się, że będzie to e-Kongres.
Nie wiemy jaka sytuacja będzie za kilka miesięcy, ale czułbym się niekomfortowo gdybym naraził na ryzyko kolegów-lekarzy, którzy tradycyjnie zjeżdżali do Warszawy z całego świata. Gdyby coś się stało, wszelkie usprawiedliwienia byłyby niewystarczające. Zresztą, sądzę, że w obecnej sytuacji nie byłoby to nasze święto, atmosfera nie byłaby taka jak w minionych latach.

Reklama
Kongres ehotelarze

A względy organizacyjne i finansowe? Współpraca z partnerami kongresu?

Zdajemy sobie sprawę, że wszyscy, także firmy z naszej branży, mamy ciężki okres. Są ograniczenia natury finansowej, kłopoty organizacyjne. Trudno przecież zapraszać gości ze świata, rezerwować hotele, kupować bilety, jeśli nie mamy pewności, jak będziemy funkcjonować na jesieni.

To może lepiej było pomyśleć o spotkaniu za rok?

Nie była to łatwa decyzja, ale uznaliśmy, że członkom naszego Towarzystwa, lekarzom, coś się należy. Być może nie będzie to luksusowa czekolada, tylko wyrób czekoladopodobny, ale w trudniejszym czasie i on ma swoją wartość. Wszyscy się uczymy, zobaczymy jak to się uda…

A jaki jest plan?

To będzie zupełnie inny kongres. Nastawiony na dynamiczną prezentację najważniejszych zagadnień, czystą wiedzę w małych, krótkich porcjach. Zaczniemy w piątek po południu i przez całą sobotę będziemy w półgodzinnych blokach poruszać zasadnicze, aktualne tematy. Wokół nich będzie toczyć się dyskusja on-line ekspertów i uczestników. Mam nadzieje, że dzięki naszym kontaktom uda się zaprosić najmocniejsze i najgorętsze nazwiska, światowych ekspertów w poszczególnych dziedzinach, którzy pewnie w innych warunkach mieliby problem, by dzielić się z nami swoją wiedzą. W niedzielę będzie czas na dłuższe prezentacje kolegów lekarzy i zaproszonych firm.
Będą też stoiska firm partnerskich i możliwość zdalnych, ale bezpośrednich spotkań z ich przedstawicielami.

Zastanawiam się, czy pojawiło się w ostatnich miesiącach tyle zaskakujących nowości, o których nie można przeczytać w Internecie, że będzie o czym rozmawiać?

Wielkich nowości nie ma, ale wszystko zależy od sposobu podania. To trochę tak, jak w restauracji – składniki są podobne, ale to czy chcemy zjeść daną potrawę zależy do sposobu przyrządzenia i podania. Nie wszyscy lekarze śledzą na bieżąco nowości, opinie i doświadczenia innych kolegów. Nie wszyscy wiedzą czego szukać i o co pytać. Można iść do dużego domu towarowego i godzinami błąkać się między półkami, zastanawiając się, co jest nam potrzebne, albo pójść do wyspecjalizowanego butiku i dostać radę od kompetentnego sprzedawcy, co kupić, by być zadowolonym.
Celem kongresu jest nie tylko przybliżenie nowości, ale też odświeżenie wiedzy, zwrócenie uwagi na to, co ważne.

Czy wasi dotychczasowi partnerzy biznesowi są zainteresowani udziałem w e-Kongresie?

Generalnie tak, choć pewnie czekają na więcej szczegółów nad którymi obecnie pracujemy. Bo przecież wszyscy uczymy się funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Istotne jest jednak to, że ten kongres się odbędzie. Współpraca z naszymi partnerami jest dla nas bardzo ważna, ale trochę traktujemy to jak powrót do korzeni, do naszych pierwszych kongresów sprzed lat, kiedy niósł nas entuzjazm związany z robieniem czegoś nowego, odkrywczego, zdobywania wiedzy bez oglądania się na warunki w jakich się to odbywało.

Niedawno, w gronie eksperckim, udało się sformułować definicję medycyny estetycznej. Czuje pan satysfakcję?

Walczyliśmy o to od dawna. Bo przecież trudno dyskutować o czymś, czego nie umiemy nawet nazwać. Także w naszym świecie, lekarskim, zdarzało mi się przez wiele lat słyszeć, że nie ma czegoś takiego jak medycyna estetyczna. I cisnęło się wówczas na usta pytanie klasyka: no jak nie ma, jak jest?
Od 2014 roku zabiegamy i przed samorządem lekarskim i u władz państwowych o uznanie rzeczywistości i regulacje zasad funkcjonowania estetyki medycznej. Pod koniec czerwca, z inicjatywy Naczelnej Izby Lekarskiej, odbyło się spotkanie podczas którego przedstawiciele samorządu lekarskiego, reprezentanci towarzystw lekarskich zainteresowanych obszarem medycyny estetycznej i znakomici prawnicy, uzgodnili krótką, jasną definicję. Nie ma ona formy ostatecznej, ale stanowi doskonalą bazę do dalszych działań.
W moim odczuciu jest to dobra definicja, bo odwołuje się do ogólnych, generalnych pojęć mówiących o tej dziedzinie. I wychodząc z tego poziomu będzie ją można uszczegóławiać.

Najistotniejsze jest w niej chyba stwierdzenie, że medycyna estetyczna to świadczenie zdrowotne.

Tak, to przełom, ale i zobowiązanie dla całego naszego środowiska, bo na co dzień musimy udowadniać, że dbamy o dobrostan naszych pacjentów, a nie tylko o ich wygląd. Myślę, że istotna będzie tu swoista presja zawodowa, także zainteresowanych towarzystw lekarskich, byśmy wszyscy przestrzegali ustalonych standardów medycznych i biznesowych. Jako lekarze zajmujący się estetyką otrzymaliśmy rodzaj kredytu zaufania ze strony samorządu lekarskiego. I teraz o dobre imię i rozwój medycyny estetycznej musimy dbać wspólnie. Każdego dnia.

dr A Ignaciuk

Definicja medycyny estetycznej

W dniu 25 czerwca 2020 roku, w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie odbyła się debata ekspercka poświęcona zagadnieniom związanym z zabiegami medycyny estetycznej. Wzięli w niej udział m.in.: profesor Marek Chmaj, prawnik, lek. dent. Andrzej Cisło, Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, lek. Andrzej Ignaciuk, Prezes PTMEiAA, dr n. med. Ewa Kaniowska, Wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych, dr n. med. Jacek Kozakiewicz, Wiceprezes NRL, dr n. med. Krzysztof Madej, Wiceprezes NRL, dr n. med. Jacek Miarka, Przewodniczący Naczelnego Sądu Lekarskiego, prof. Lidia Rudnicka, Prezes Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego, lek. Andrzej Wrona, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej.
Po dyskusji, w drodze consensusu, uzgodniono definicję medycyny estetycznej:

Medycyna estetyczna jest zespołem świadczeń zdrowotnych, wiążących się z ingerencją w tkanki ludzkie, wykonywanych przez lekarzy i lekarzy dentystów, służącym przywracaniu lub poprawie fizycznego, umysłowego i społecznego samopoczucia pacjenta, poprzez poprawę jego wyglądu.

Zebrani rekomendowali dalsze prace zmierzające do porządkowania obszaru działania medycyny estetycznej, m.in. przez nowelizację Ustawy o działalności leczniczej, Ustawy o świadczeniach zdrowotnych i Ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty.

 

Reklama
Medical SPA