Czym grozi nieodpowiedzialne opalanie i o tym czy Polacy są “mądrzy po szkodzie” rozmawiamy z dr n. med. Ewą Chlebus, dermatologiem, właścicielką Kliniki Nova Derm w Warszawie.
Czym grozi wielogodzinne smażenie się na słońcu?
Najpierw chciałabym wyjaśnić pewne nieporozumienie. Mówi się, że trzeba się smarować kremem ochronnym na pół godziny przed wyjściem. Wiele osób, jeśli nie zrobią tego na czas, myśli, że preparaty ochronne nie zadziałają i rezygnuje ze smarowania w ogóle. To błąd! Trzeba się smarować nawet już będąc na dworze i dosmarowywać podczas dłuższej ekspozycji na słońce. To zawsze chroni i ratuje skórę przed poważnymi zniszczeniami.
Ale coraz częściej spotyka pani osoby, które tych negatywnych skutków opalania doświadczyły.
Zaczynamy zbierać żniwo zmiany modelu życia, która zachodzi u nas od ponad 20 lat. Polacy coraz częściej wyjeżdżają w tropiki w nietypowych okresach, np. jesienią, zimą i to kilka razy w roku. Organizm nie ma czasu na adaptację słoneczną, jak dzieje się to przed latem w naszej strefie klimatycznej. Obserwujemy znaczący wzrost stanów przedrakowych. A w literaturze medycznej podkreśla się znaczenie filtrów w ochronie także przed rakiem i czerniakiem. Więc prawidłowe zachowanie na słońcu to nie tylko kwestia przedwczesnego starzenia się skóry, zmarszczek, ale czystej profilaktyki zdrowotnej. Ale poparzyć się podczas opalania możemy także w Polsce. Oparzenie słoneczne to poparzenie skóry, ale nie wywołane przez promieniowanie cieplne, podczerwone, tylko to, które ma największą energię, czyli głównie UVB. A ono dociera wszędzie. Pierwszym objawem jest uczucie pieczenia, tkliwość skóry, później obrzęk, rumień.
No i często dreszcze, gorączka, jak przy ciężkim przeziębieniu.
To ogólnoustrojowe objawy porażenia słonecznego. Najprostszą, ale i najskuteczniejszą metodą leczenia takiego stanu jest wzięcie aspiryny. Nie innych środków przeciwgorączkowych i przeciwzapalnych, ale właśnie aspiryny, która leczy nie tylko objawowo, ale naprawia skutki porażenia słonecznego całego organizmu.
Które osoby są bardziej narażone na takie stany?
Coraz częściej oparzenia występują w wyniku reakcji fototoksycznych, czyli skojarzonego działania przyjmowanych przez nas leków
i słońca. Ważna jest też skłonności organizmu do nadwrażliwości na światło, występowanie tak zwanego uczulenia słonecznego i dawka energii słonecznej, którą pochłoniemy.
Jak przygotować się wiedząc, że będziemy przez całe dnie narażeni właśnie na dużą dawkę słońca?
Wyjeżdżając trzeba mieć z sobą maści sterydowe, na przykład z hydrokortizonem. W większości krajów są one dostępne bez recepty. I koniecznie, szczególnie jeśli ma się skłonności do fotouczuleń – maści natłuszczające, ale o jednoczesnym działaniu przeciwzapalnym, np. cicalfat, zinalfat, pantenol, bepanten. Mogą być też preparaty w sprayu, bo często skóra jest tak piekąca, że nie można się do niej dotknąć. Większość popularnych marek ma takie preparaty po oparzeniu – pianki kojące, przeciwzapalne. Dobrze jest też mieć przy sobie jakiś lek przeciwalergiczny, bo oparzenie wywołuje świąd, który bywa bardzo dokuczliwy.
Przedawkowaliśmy pobyt na plaży, smarujemy się, łykamy aspirynę. Co dalej?
Na pewno kolejne 2-3 dni bez opalania, ubranie dokładnie chroniące te oparzone miejsca. Naskórek goi się 5-7 dni, więc pierwsza faza naprawy skóry trwa tydzień – stosujemy to podstawowe leczenie.
Ale skutkiem zniszczenia bariery naskórkowej, szczególnie w miejscach wrażliwych, np. na dekolcie, jest uszkodzenie skóry. Robi się ona dziurawa i nie pełni prawidłowo swojej funkcji ochronnej. Nagle zaczynają nas uczulać rzeczy, które dotąd nie były problemem, dochodzi do nadkażeń, mogą pojawić się pęcherze, później strupy.
Od początku warto więc stosować preparaty do cery wrażliwej, kremy regenerujące, takie jakie zalecane są po zabiegach estetycznych uszkadzających celowo skórę, np. laserowych.
A co, jeśli objawy oparzenia ustępują wolno?
Powinniśmy pokazać się lekarzowi. Jeśli utrzymuje się ból, pieczenie, gorączka, pojawia się dziwny kolor skóry, np. biały, to istnieje ryzyko martwicy. Trzeba uważnie obserwować zmiany i jeśli uznamy, że skóra nie goi się samoistnie, poszukać pomocy.
A antyoksydanty? Mogą jakoś pomóc spalonej skórze?
Uszkodzenia słoneczne mają wpływ na ilość wolnych rodników w organizmie. Przyczyniają się one do przyspieszania procesów starzenia, także skóry. Antyoksydanty pomagają organizmowi bronić się i usuwać wolne rodniki, zmniejszają stres oksydacyjny, a zatem chronią komórki przed uszkodzeniem. Dlatego ważne jest, by nasza dieta, szczególnie w lecie, zawierała ich jak najwięcej. Zresztą warto pamiętać o ich suplementacji o każdej porze roku. Najpopularniejsze antyoksydanty to witaminy C i E, kwasy azelainowy i liponowy, resveratol, pochodna koenzymu Q10 – idebenone.
Z punktu widzenia dermatologa szczególnie cenna jest witamina C, która działa przeciwzapalnie, a więc łagodzi skutki oparzenia słonecznego, wzmaga syntezę kolagenu w skórze, rozjaśnia ją i nawilża. Można ją więc polecać jako wsparcie organizmu w okresie intensywnej ekspozycji na słońce.
Źródło: UiM (18)
dr n. med. Ewa Chlebus
dermatolog, absolwentka WAM,
autorytet w dziedzinie terapii
leczniczo-odmładzających.
Członek-założyciel
Stowarzyszenia Lekarzy
Dermatologów Estetycznych.