Od czego zależy długowieczność?

Jakie są klucze do długowieczności? Co sprzyja zdrowiu i długiemu życiu? Czy możemy nauczyć się czegoś od stulatków? Co mówią na ten temat eksperci?

Dr Monika Juszczyk

Według raportu ONZ w 2012 roku na świecie żyło 316 600 stulatków. Obecnie w Stanach Zjednoczonych żyje ich prawie 72 tys. (w porównaniu do 53 364 w 2010 i 37 306 dwie dekady temu). Pomimo nękającej ten kraj otyłości, cukrzycy, chorób serca, jak też licznych nowotworów, jest to najszybciej rosnąca grupa demograficzna. W 2010 roku na 100 000 ludzi przypadało 23 stulatków. Według skromnych prognoz w 2050 r. w USA będzie żyło 600 tys. stulatków, a według najwyższych – nawet 4,2 mln.

Japonia jest drugim na świecie krajem z największą liczbą stulatków. Jak wynika z raportu z września 2012 roku, żyło tam 51 376 stulatków. Ocenia się, że w 2050 roku będzie ich około 615 tys. (w tym 500 tys. kobiet), czyli 1 proc. populacji.
Najdłużej żyjącą na świecie osobą (udokumentowaną aktem urodzenia) była Francuzka Jeanne Louise Calment (1875-1997). Żyła 122 lata i 164 dni. Wśród mężczyzn rekordzistą był Japończyk Jiroemon Kimura (1897-2013), żyjący 116 lat i 54 dni.
W Polsce w 2009 roku żyło 2410 stulatków, a za najstarszą osobę uznaje się Apolonię Lisowską urodzoną 18 lutego 1900.
Temat długowieczności budzi moje zainteresowanie od czasów studiów. Najpierw w Polsce, potem w Stanach Zjednoczonych, kiedy spotykałam stuletnich pacjentów, pytałam o ich własne sposoby na długie życie. Artykuł ten jest omówieniem pracy, efektem nabytej przeze mnie wiedzy i doświadczeń medycznych, jak też przeprowadzonych wywiadów z naukowcami, lekarzami, farmaceutami, psychologami, chiropatami, naturopatami, zielarzami, energoterapeutami i licznymi przyjaciółmi. A także dyskusji, których byłam świadkiem w czasie grudniowego Światowego Kongresu Medycyny Anti-aging w Las Vegas.

Długowieczność zależy od nas

Francuski naturopata Christian Joubert, kręcący film o integracyjnym leczeniu nowotworów, opowiadał o najdłużej żyjącej Francuzce Jeanne Calment (122 lat i 164 dni). Według niego jej długowieczność była efektem poczucia humoru, aktywności fizycznej, codziennej dawki czekolady, wina porto i dużej ilości oliwy z oliwek.
Mój hawajski kolega, dr Myles Suehiro, liczący sobie ponad 70 lat pół Okinawczyk, pół Japończyk, przypisuje długowieczność tradycyjnej diecie okinawskiej, bogatej w ryby, fermentowaną soję, niewielką ilość mięsa i nabiału. Podkreśla też znaczenie podejścia do życia, umiar w jedzeniu, ciepłą, pełną akceptacji kulturę odróżniającą ich od japońskiej, feudalnej mentalności, jak też zamiłowanie do sztuki i tańca. Twierdzi, że dużą wagę odgrywa naturalny, nie związany z wiekiem atletyzm. Wielu Okinawczyków uprawia wschodnie sztuki walki, praktykuje medytację, czy też po prostu uprawia ogród. Sam dr Suehioro ma czarny pas w karate, przez lata praktykował tai chi, a obecnie ćwiczy ju jitsu.

Reklama
Kongres ehotelarze

Psycholog Mario Martinezem z Montevideo w Urugwaju, założyciel Instytutu Biocognitive Psychology, który przeprowadził wywiady z ponad 500 stulatkami i super stulatkami (ludzie w wieku 110 lat i więcej) z całego świata, uważa, że kultura danego kraju zamyka nas w specyficznych „niszach”, powodując przedwczesne starzenie się organizmu. Proces starzenia zaczyna się w naszej świadomości. Postrzeganie przez nas naszego własnego wieku jako średni, starszy, czy starczy wyzwala w nas specyficzne odpowiedzi biologiczne (fizjologiczne), powodujące przedwczesne starzenie się ciała i umysłu.
Często po 40., 50. roku życia zaczynamy wsłuchiwać się w nasze ciała, w każde strzyknięcie w stawach, bóle w plecach, interpretując je jako wynik nieubłaganego starzenia się organizmu. Unikamy wysiłku fizycznego, chodzimy wolniej, myślimy wolniej, wspominamy „stare, dobre czasy i lata naszej młodości” i starzejemy się zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa.
– Jeśli zapytamy stulatka, co to jest wiek średni, odpowie nam: „nie wiem”. Na pytanie o jego wiek, często da niejasną odpowiedź lub mówi „nie podawaj wieku do setki, a potem zmyślaj” – twierdzi Mario Martinez. Tymczasem, kiedy ktoś nas zapyta, ile mamy lat i przyznamy się dajmy na to, że właśnie skończyliśmy 45, słyszymy: „no nieźle”, albo „aż tyle?”. To wzbudza w nas podświadomy brak akceptacji wieku i przyczynia się do starzenia.

Blue zones

Zupełnie inaczej jest na Okinawie, Sardynii, czy w Loma Linda w Kalifornii, w tzw. blue zones, czyli strefach z największą liczbą stulatków. Tam starszy wiek jest szanowany przez społeczeństwo, postrzegany jako wiek mądrości i doświadczenia. Starsze osoby udzielają rad, uczestniczą aktywnie z życiu społecznym i rodzinnym. Często pomagają w wychowaniu pra, pra wnuków, mieszkają w wielopokoleniowych domach, uczestniczą w wielu spotkaniach, mają własne hobby i pasje. Przeciętny Japończyk ma 6 bliskich przyjaciół, z którymi spotyka się regularnie (w Stanach ten wskaźnik to zaledwie 1-1,5). Wielu z nich to przyjaciele z dzieciństwa czy wczesnej młodości. Bliskość drogich nam osób, integracja społeczna zwalniają proces starzenia zarówno ciała, jak i umysłu. Szczere, przyjazne i bliskie relacje zapobiegają chorobom serca i innym nękającym świat przewlekłym chorobom cywilizacyjnym.

Społeczność

Roseto, otoczone górami małe miasteczko w Pensylwanii, w którym w 1961 roku osiedlili się włoscy emigranci, przyciągnęło uwagę naukowców z powodu niższej o 30-35 proc. śmiertelności niż w pozostałych rejonach kraju. A także z powodu braku zgonów spowodowanych zawałami serca, chorób wrzodowych, alkoholizmu, problemów z narkotykami, samobójstw czy zabójstw. Dr Steward Wolf, z uniwersytetu medycznego w Oklahomie, zatrudnił dietetyków, genetyków i osobiście przebadał 2/3 populacji Roseto. Okazało się, że włoscy emigranci nie używali oliwy z oliwek (nie mogli sobie na nią pozwolić), tylko smalcu. Ich dieta była bogata w pizzę, włoskie kiełbaski, pepperoni, salami, jajka. 40 proc. przyswajanych kalorii pochodziło z tłuszczu. Mieszkańcy Roseto nie uprawiali też sportów, a w wielu przypadkach byli nawet otyli.
Badania genetyczne nad osadnikami Roseto nie wykryły obecności protekcyjnych genów. A klimat, woda, położenie czy poziom opieki zdrowotnej nie wykazały żadnych różnic w porównaniu z oddalonymi o kilka mil miasteczkami Bangor czy Nazareth. Dr Wolf doszedł do wniosku, że przyczyną długiego życia i dobrego stanu zdrowia był styl życia emigrantów oparty na wzajemnym wspieraniu się, życiu w zgodzie z naturą i zcalającej roli Kościoła.
W latach 70. w Roseto zdarzył się pierwszy zawał serca. W tym czasie potomkowie włoskich emigrantów przenieśli się do miast, zaczęli budować domy z wysokimi ogrodzeniami, basenami, stronić od Kościoła i spontanicznych spotkań, śpiewów, celebracji wspólnych posiłków. Zachodni styl życia wyparł wcześniejszą bliskość i tradycje.
Dr Wolf kontynuował badania przez wiele lat i doszedł do wniosku, że izolacja społeczna prowadzi do przewagi stresowch odpowiedzi organizmu, prowadzących do przedwczesnych chorób serca i licznych chorób cywilizacyjnych. Pozytywne wsparcie otoczenia w obliczu długotrwałego stresu przyczynia się do obniżenia poziomu kortyzolu – hormonu stresu, zwiększonego wydzielania się ochronnych hormonów przyjemności i szczęścia tj.: dopaminy, oksytocyny, serotoniny, jak też obniżenia licznych czynników zapalenia tzw. cytokin.
Tak więc nie unikajmy aktywności społecznych, spotykania się z innymi, dzielenia pasji i trosk.

Spełnione, długie życie to prawdziwa sztuka życia. To życie wypełnione celami większymi niż my sami, odwaga podążania za nimi, kultywacja pasji, niezależnie od wieku, pielęgnacja cenionych przez nas związków, wiara, wdzięczność za to co mamy, mądra celebracja posiłków i nieodzowna codzienna dawka śmiechu. Tak więc sami możemy przygotować swój własny „eliksir długowieczności”. Żyjmy w pełni, każdego dnia!

Reklama
Góralskie SPA